Numer. 133 (4) 26 kwietnia 2015

Numer. 133 (4) 26 kwietnia 2015

GŁOS MŁODZIEŻY

Komentarzyk

W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówił: „Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce.”

Drodzy młodzi ludzie! Jakąkolwiek drogą pójdziecie w życiu, zawsze bądźcie blisko Pana Jezusa, słuchajcie Jego słowa. On zawsze będzie się wami opiekował i nic nie będzie wam zagrażało. Takie przesłanie wypływa z dzisiejszej Ewangelii.

  1. Karol

O muzyce i śpiewie w liturgii.

Kiedyś śpiewano bardzo dużo – w domu, w kościele, na spotkaniach. Śpiew wiele wyrażał. Dzisiaj coś się tutaj bardzo pozmieniało. Ludzie milczą w świątyni… Dlaczego?

To fakt. Nasze życie wypełnione jest dźwiękiem, który jest gotowym produktem odtwarzanym za pomocą radia, TV, CD, komputera. Jeszcze nie tak dawno w domu śpiewało się nie tylko pieśni religijne, obrzędowe, ale różne. Dziś już nawet małe dzieci nie śpiewają. Od najmłodszych lat człowiek jest nastawiony tylko na odbiór. Zanika sposób komunikacji, jakim jest śpiew. Oddzielny problem to pytanie, dlaczego w kościołach się nie śpiewa – są tam przecież i starsi, pamiętający inny model kultury… Zatem, jakie są przyczyny? Jest ich wiele. Na pewno są to przemiany obyczajowe, kulturowe. Druga przyczyna – myślę, że związana ze zmianami soborowymi. Sobór postawił sobie za zadanie, poprzez wprowadzenie do liturgii śpiewów ludowych (wcześniej nie były one traktowane jako śpiew liturgiczny – jego rolę pełnił tylko chorał gregoriański) przybliżenie jej wiernym. Problem był taki, że nie było odpowiedniego repertuaru. Sobór wymagał, aby były one urozmaicone, aby na każdą niedzielę był inny zestaw pieśni. Tak się nie stało – olbrzymi repertuar ludowy zredukowano do małej grupy utworów. Skutek jest taki, że dzisiaj śpiew w naszych kościołach jest nudny, bo te same pieśni są ciągle powtarzane. Mało pieśni przybyło – nie podjęto trudu skomponowania nowych. (…)

Ponadto, nam się ciągle śpieszy. Chcemy zredukować czas liturgii – zamknąć ją w godzinie, czy 45 minutach… Jest to cecha współczesnego świata – wszystkich: pośpiech i przez to spłycanie całej rzeczywistości. Pieśni liturgiczne mają być swego rodzaju „zapchajdziurą”, tłem, mają wypełnić określoną chwilę, kiedy np., ksiądz przygotowuje dary – kiedy tę czynność zakończy, natychmiast śpiew jest przerywany. Podobnie – procesja wejścia – skraca się ją maksymalnie, a przez to często pieśń ma jedynie 1, 2 zwrotki. Aby szybciej… Tymczasem śpiew ma ważną rolę do spełnienia. Kiedy jej nie spełnia, staje się nieczytelny, ograniczony, nudny. (…)

Podczas Mszy św. śpiewamy wiele pieśni, a właściwie piosenek, oazowych, pielgrzymkowych, kanonów Taize’. Mają różną treść, jakość. Jak traktować ten repertuar w liturgii? Na początek pewne rozróżnienie. Buntuję się trochę przeciwko postawieniu w jednym szeregu pieśni oazowych, pielgrzymkowych, kanonów z Taize. Takie jest obiegowe rozumienie, ale u podstaw Ruchu „Światło – Życie” było bardzo głęboka troska założyciela, ks. Blachnickiego, o liturgię. Śpiewniki oazowe zawierają olbrzymi materiał, bardzo wartościowych śpiewów liturgicznych. Popularne określenie „piosenka oazowa” jako synonimu piosenki obozowej, jest z pewnością krzywdzące. Problemem są pieśni, które z założenia nie były komponowane dla liturgii – jest taki nurt muzyczny, zapoczątkowany przez ojca Duvala we Francji, znany szeroko także u nas, piosenek katechetycznych, przybliżających w bardzo współczesny, ciepły sposób Boga, Ewangelię, ale nie są to pieśni do wykorzystania podczas Mszy św. Niekiedy idziemy po najmniejszej linii oporu, zgromadzenie liturgiczne traktujemy jako miejsce, czas i przestrzeń, gdzie ma być miło, fajnie, a wszyscy się będą dobrze czuli. Często podstawowym elementem zgromadzenia jest danie młodzieży do ręki gitary i powiedzenie: śpiewajcie, byle było ładnie… Msza św. zamienia się w koncert, a wierni w publiczność. Kanony z Taize mają specyficzny charakter – są to śpiewy uwielbienia. Są to teksty krótkie, utworzone nie na liturgię Kościoła rzymsko – katolickiego, ale na spotkania medytacyjne. Być może, można je zastosować w liturgii, np. jako uwielbienie, czy dziękczynienie, ale ich nadużywanie jest zupełnie niepotrzebne. Co ciekawe, w tej chwili wspólnota z Taize odchodzi od tych śpiewów, a wprowadza chorał gregoriański. (…)

Jak rozśpiewać kościół? Pierwsza sprawa to odpowiedzialność duszpasterzy za śpiew w kościele. Odpowiedzi ludu uczą spontaniczności – wyrażonej śpiewem. Różnorodność melodii łamie pewne stereotypy, wprowadza swoiste bogactwo. Konieczne jest także uczenie nowych śpiewów. Musi to być długotrwała, systematyczna praca trwająca wiele miesięcy, czy nawet lat. Potrzebna jest szkoła liturgiczna. Trzeba unikać banalnych tekstów, ponieważ spłycają całe uczestnictwo w liturgii, nie uczą należytego przeżywania Eucharystii. Warto tworzyć chóry parafialne. Trzeba formacji, aby nie było to gwiazdorstwo, ale rola służebna, przybliżanie tego, co się dzieje na ołtarzu. Msza św. nie jest zgromadzeniem, gdzie musi być „fajnie” – my musimy pamiętać o jej celu nadrzędnym i jej istocie: jest ona dziełem Pana Boga dla ludu, a nie odwrotnie. Jeżeli damy Mu szansę działania, On przyjdzie. (…)

Czym jest chorał gregoriański? Nazwa pochodzi od papieża Grzegorza Wielkiego. Jako pierwszy usystematyzował liturgię. Nazwę wprowadził papież Leon IV w IX w. Jest to zestaw śpiewów, jakie powstały do liturgii Kościoła rzymsko – katolickiego. „Śpiew czuwania” – jest to trudny śpiew, bo wymaga zewnętrznego i wewnętrznego zaangażowania człowieka. Do dziś jest tak w wielu klasztorach benedyktyńskich, że jeśli podczas śpiewania chorału któryś z zakonników pomyli się, to klęka na znak pokuty, bo on w tym momencie prawdopodobnie gdzieś odleciał myślami… Dziś wielu ludzi szuka wyciszenia w różnych formach jogi, medytacji – tymczasem są one w zasięgu ręki w Kościele. Chorał mogą wykonywać nie tylko wyspecjalizowane chóry, ale także wszyscy ludzie. Nie można liturgii traktować jak worka, do którego można wszystko wrzucać. Liturgia jest własnością Kościoła, a nie własnością czyjąkolwiek. O to powinniśmy się naprawdę zatroszczyć, bo inaczej utracimy swoją tożsamość.

  1. Piotr Paćkowski