Numer. 152 (5) 13 grudnia 2015

Numer. 152 (5) 13 grudnia 2015

GŁOS MŁODZIEŻY

 

Wielcy ludzie o Bogu

„Jak można podziwiać cudny porządek, jakim Bóg nasz kieruje wszechświatem, nie poczuwając się do uporządkowania życia, do zdobycie cnót, do poznania najpierw i we wszystkim Stwórcy, jako źródła wszelkiego dobra.”                Mikołaj Kopernik

Jan uważny i pokorny

Justyna Kapłańska

Jan Chrzciciel może być dla nas przewodnikiem na czas Adwentu. Jego postawę możemy naśladować w kilku aspektach. Jan, widząc jak wielką popularnością cieszy się jego nauczanie i chrzest, mógł bardzo łatwo wpaść w pychę. Tymczasem Jan nie tylko nie dał się złapać w tę pułapkę, ale jeszcze podkreślał, że to nie on jest tutaj najważniejszy: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym” (Mk 1,7-8). Uznaje, że jest tylko znakiem, zapowiedzią, przygotowaniem na spotkanie Większego, który będzie działał o wiele ważniejsze rzeczy. Jan ma świadomość, że znane mu stare proroctwa zbliżają się do wypełnienia. Czy mógł przeczuwać, że zapowiadanym przez niego Większym będzie jego kuzyn? Ktoś, kogo znał od dzieciństwa, kogo matka pomagała jego matce? Być może… Ogromnym świadectwem świętości Jana jest jednak to, że potrafił dzięki swej uważności dostrzec w Nim zapowiadanego Mesjasza, przełamać swoją własną wizję tego, jaki On powinien być oraz uniżyć się pokornie przed Nim. Niejako zapomnieć, że ten mężczyzna to członek jego rodziny, zrezygnować z poufałości, pouczeń, a zauważyć, że stoi przed nim Ten, na którego czekano przez pokolenia. Na prośbę Jezusa o chrzest, Jan reaguje próbą powstrzymania Go: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” (Mt 3,14). Lecz na uwagę Jezusa „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3,15) ustępuje i poddaje się Jego woli. Cała ta scena jest też dla innych świadectwem, że Mesjasz już nadszedł.

Żeby dostrzec, że Jezus jest już wśród nas, potrzeba nam wyczulenia na Jego osobę i gotowości do spotkania Go w swoim życiu. Trzeba otwartości na Jego działanie oraz zgody na to działanie w naszym życiu. Często zabiegani wśród codziennych spraw nie dostrzegamy, że to On ma odgrywać w naszym życiu najważniejszą rolę, że to On stoi za naszymi sukcesami i to On ma być celem i sensem naszego życia. Potrzeba nam zatem pokory, by uniżyć się przed naszym Panem, aby chcieć podporządkować Jemu nasze plany, marzenia, działania oraz pokazać innym, że to On jest w centrum naszej codzienności. Trzeba na Niego wskazywać, jak św. Jan, który w przybyszu z Galilei i zarazem swoim kuzynie umiał zobaczyć i wskazać innym Tego, który zmieni oblicze świata.

Przepis na Adwent

  1. Arkadiusz Olczyk

Adwent. Cztery tygodnie liturgicznego oczekiwania na spotkanie. Dzisiaj człowiek wciąż gdzieś się spieszy, jest niewolnikiem zegarka, budzika, telefonu. Nie potrafi czekać. Jest niecierpliwy, żądny nowych wrażeń. Bóg natomiast ma czas. Jest Panem czasu. Jego atrybutem jest wieczność. Bóg się nie spieszy. Bóg czeka… Czeka na spotkanie z człowiekiem. Co zrobić, żeby się nie rozminąć z Bogiem, nie zatrzymać na świątecznych promocjach, szaleństwie zakupów, prezentach pod choinkę, tanich lub drogich gadżetach, SMS-ach i mailach rozsyłanych ze sztampowym tekstem życzeń (bo któż dzisiaj jeszcze rozsyła własnoręcznie zrobione i wypisane świąteczne kartki)? Adwent jest właśnie po to, aby spotkaniu Boga ze mną i z Tobą NADAĆ SENS, uczynić je takim, na jakie zasługuje — WYJĄTKOWYM. Aby tak się stało, zachęcam Cię…

Abyś zrozumiał(a) podwójny wymiar adwentowego spotkania: Adwent przypomina pierwsze przyjście Chrystusa Mesjasza do ludzi i przygotowuje nasze serca na przeżycie Bożego Narodzenia. By moje i Twoje serce stało się dla Jezusa Betlejem. By Jezus w moim i Twoim sercu znalazł dla siebie miejsce, by nie został odepchnięty, odrzucony, wygnany, jak z niejednej betlejemskiej gospody. By stał się Emmanuelem, Bratem, Przyjacielem, Kimś najbliższym. Pewnie dlatego Boży Syn przychodzi do nas jako Dziecko, by nas nie onieśmielać swoją boskością. Nie jest to już okres pokutny. Jest to oczekiwanie radosne, gdyż „Pan jest blisko!” (Flp 4, 4). Kościół wypełnia je tradycją codziennych Mszy roratnich ku czci Najświętszej Maryi oraz adwentowym wieńcem z 4 świecami. Adwent przygotowuje nas także na powtórne, ostateczne, eschatologiczne przyjście Chrystusa „na końcu czasów” (tzw. Paruzja), czyli do spotkania z Bogiem twarzą w twarz. Ten dzień jest znany jedynie Przedwiecznemu. Takim spotkaniem będzie także moment naszej śmierci i sąd Boży po niej. Dlatego Adwent wciąż przypomina o czuwaniu i gotowości na takie spotkanie z Panem (Mt 24, 42).

Abyś adwentowe oczekiwanie wypełnił(a) miłością. Adwent wypełnia tęsknota, zaś tęsknota jest wyrazem Miłości. Ludzie zakochani patrzą sobie w oczy i czasu nie liczą. Mama patrzy na swoje dziecko. Nic się nie liczy, ani godziny, ani bezsenne noce, kiedy się kogoś kocha. W miłości wręcz czasu przybywa. Czas Adwentu nie będzie stracony, powierzchowny, gadżetowy tylko wtedy, kiedy wypełnisz go miłością. A w miłość wpisane jest też wyrzeczenie, rezygnacja z czegoś dla kogoś. Pomyśl, z czego mógłbyś (mogłabyś) zrezygnować w tegorocznym Adwencie dla miłości do Jezusa? A może tak mniej TV? Mniej Internetu? Mniej grania na komputerze? To zbyt wiele? Najtrudniej jest dawać miłość, która jest obowiązkiem. Najboleśniejsza jest miłość otrzymana z litości. Najbiedniejsza jest miłość, którą trzeba kupić. Jezus nie kalkuluje, daje Ci wszystko! Całą swoją Miłość! Więc spiesz się w Adwencie do Boga i człowieka, bo tylko taki pośpiech ma znamiona miłości.