GŁOS MŁODZIEŻY 14 grudnia 2014
GŁOS MŁODZIEŻY
Nr. 114 (4) 14 grudnia 2014
Komentarzyk do Słowa Pana
Drodzy Młodzi Przyjaciele! Dzisiejsza niedziela to niedziela radości, bo Boże Narodzenie coraz bliżej. Rolę jaką niegdyś spełniał Jan, w obecnym czasie spełnia Kościół, to znaczy – wskazuje na Chrystusa. Pan jest blisko – to adwentowe orędzie Kościoła, który jest znakiem i sakramentem zjednoczenia ludzi z Bogiem. Orędzie to jest pełne radości i nadziei.
To nie prawda, że Kościół narzuca komukolwiek to, co ma czynić. Kościół wskazuje wam młodzi jedynie drogę do szczęścia, do życia wiecznego. Nie stosuje natomiast żadnych sankcji nawet wobec swoich członków, którzy nie zachowują przykazań. Kościół szanuje wolność każdego człowieka. Dzieli się radością, poznania chwały Bożej.
Drodzy młodzi ludzie, korzystajcie z propozycji, którą daje wam Kościół. Proście każdego dnia o łaskę, abyście przygotowali wasze serca i z radością przyjęli Jezusa Chrystusa w święta Bożego Narodzenia.
- Karol
III Niedziela Adwentu
Chrześcijanin to człowiek radości i nadziei. Tak często zapominam o tej ważnej prawdzie. Chrześcijańska radość płynie z wiary pokładanej w Bogu, w Chrystusie, który stał się człowiekiem i wykupił mnie z otchłani grzechu i śmierci. Moja radość powinna płynąć właśnie z relacji do Chrystusa, który pragnie mojego zbawienia.
Tak powszechnie w telewizji w sklepach, w gazetach dziś pokazuje się ludzi „radosnych” bez problemów i zmartwień. Coraz częściej człowiek szuka radości i spełnienia wszędzie, ale nie tam gdzie trzeba. Bo nikt i nic, nie jest w stanie zaspokoić tego pragnienia, poza Bogiem, nieskończenie miłującym. Bóg chce przyjść do naszych serc, aby nas obdarzyć prawdziwym pokojem i radością. Tą radością wewnętrzną, dającą siły i nadzieję, w każdej sytuacji. Św. Paweł pisał: Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujcie, gdyż taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was (Tes 5, 16). Czekając na spotkanie z Panem poszukujmy promyków radość, którymi Bóg obdarowuje nas codziennie.
Robert Mac
Znaki święte (cz. 1)
Całe ciało jest narzędziem i wyrazem duszy. Ona nie tylko przebywa w ciele, jakoby w domu swoim, ale mieszka i działa w każdym z członków, w każdej tkance, przemawia w każdej linii i formie i w każdym poruszeniu ciała.
Znak krzyża: Oto czynisz znak krzyża, czynisz go w sposób właściwy. Nie jest to jakiś tam gest niezdarny i pospieszny, nie wiadomo co oznaczający. Nie! Czynisz należyty znak krzyża, powolny, duży, od czoła do piersi, od jednego ramienia do drugiego. Czy czujesz, jak on obejmuje ciebie całkowicie? Zechciej skupić się, jak należy; wszystkie swe myśli i całe swe serce zbierz w jedno w tym znaku, co idzie od czoła do piersi, od ramienia do ramienia. A wtedy odczujesz, iż znak ten opasuje ciebie całego, ciało, twe i duszę, iż cię ogarnia, udostojnia, uświęca. Czemuż to? Bo jest on znakiem wszystkiego i jest znakiem zbawienia. Na krzyżu Pan nasz odkupił wszystkich ludzi. Przez krzyż uświęca człowieka aż do najmniejszej tkanki jego istoty. Przeto znak ten czynimy przed modlitwą, by nas natchnął ładem i skupieniem, by naszą myśl, wolę i serce zespolił z Bogiem. Czynimy ten znak po modlitwie, by w nas przetrwało to, czym Bóg raczył nas obdarzyć. Czynimy ten znak w pokusie, by nam dodał siły. W niebezpieczeństwie, by nas ochraniał. Podczas błogosławieństwa, aby pełnia żywota Bożego wstąpiła w duszę, żeby zapłodniła i uświęciła wszystko w jej wnętrzu. Myśl o tym, ilekroć czynisz znak krzyża świętego. Jest to najświętszy znak, jaki istnieje. Czyń go w sposób właściwy: powoli, szeroko, z namysłem. Wówczas ogarnie on całą twą istotę, postać i duszę, twoje myśli i twą wolę, rozum i uczucie, pracę i wytchnienie; wszystko będzie przezeń utwierdzone, określone i uświęcone mocą Chrystusa, w imię Boga w Trójcy jedynego.
Klęczenie: Jak zachowuje się człowiek, gdy wzbiera pychą? Wyprostowuje się, wznosząc głowę, barki i całą swą postać. Wszystko w nim mówi: „Jestem większy niż ty! Więcej znaczę niźli ty!”. Natomiast gdy ktoś jest pokorny duchem, gdy czuje się małym, wówczas pochyla głowę, zgina całą swą postać, słowem, „uniża się”. I to tym głębiej, im większy jest ten, kto przed nim stoi, a im mniej on sam znaczy w oczach własnych. Kiedy zaś odczuwamy wyraźniej swoją małość, jak nie wtedy, gdy stajemy przed Bogiem? Wielki Bóg, który był wczoraj, jak i dzisiaj, jak po stu latach i po tysiącu! Który napełnia i ten mój pokój, i całe miasto, i szeroki świat, i niezmierzone gwiaździste niebo. Bóg, wobec którego wszystko jest jakby pyłek drobny. Święty Bóg, czysty, sprawiedliwy, Bóg nieskończonej wspaniałości… Jakiż On wielki… a ja taki mały! Tak mały, iż w ogóle nie mogę się z Nim porównać; tak mały, iż jestem niczym wobec Niego! Narzuca się sama przez się, że przed Jego obliczem nie można jawić się w dumnej postawie. Człowiek „staje się mały”, rad by swoją postać uczynić jeszcze niższą, by nie wydawała się zarozumiałą – i patrz, już złożył w ofierze połowę swej wysokości: człowiek klęczy. A jeżeli i to nie wystarcza jego sercu, wtedy może się jeszcze i pochylić. A schylona postać mówi: „Ty jesteś wielki Bóg, ja zaś jestem nicością!” Gdy zginasz kolano, niechże to nie będzie czynność jakaś pospieszna i niedbała. Włóż w nią całą duszę! Ale duszą klękania jest warunek, by i serce w czci głębokiej skłoniło się przed Bogiem. Gdy wchodzisz do kościoła lub z niego wychodzisz, albo gdy mijasz ołtarz, uklęknij nisko, głęboko, powoli, a niech przy tym i całe twe serce przemawia: „Mój wielki Boże…”. W tym właśnie okazuje się pokora i prawda – i to za każdym razem przyniesie dobro twojej duszy.
Romano Guardini